Wtorek - --
Środa - --
Czwartek - --

19-05-2011 13:55

Czym okaże się wystawa "Złota Rybka", którą będzie można oglądać do 27 marca w Galerii Gotyckiej w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, ciekawi mnie nie ze względu na lubość malarstwa niemieckiego czy też malarstwa abstrakcyjnego w ogóle. Znając zamkowe galerie wiemy, że ekspozycja ta wielce okazałą być nie może. To, co mnie intryguje to liczne odniesienia do artystów pracujących w pierwszej połowie XX wieku.

Kolor niebieski symbolizuje duchowość oraz intelekt, natomiast konny jeździec niczym nieskrępowaną wolność.
Grupa Der Blaue Reiter, wywodząca się z Neue Künstlervereinigung, a przekształcona następnie w Die Blaue Vier z wolnością teoretycznie miała wiele wspólnego, nie przedstawiała bowiem określonego programu. Formacji tego typu było wiele, każda miała podobny cel - zrzeszanie artystów i promowanie nowych nurtów sztuki. Mimo wspólnych chęci co rusz dochodziło do kolejnych poróżnień wśród artystów, najczęściej poprzez niedopuszczenie czyjejś pracy do wystawy. Poróżnienie doprowadzało do podziału grup, stawały się one coraz bardziej elitarne.

Ówczesna innowacyjność nie polegała jedynie na odbieganiu od form przedstawiających, lecz także na odwróceniu się od warunków zewnętrznych. Był to czas wielkich wydarzeń pod wieloma aspektami. Wpływy pochodziły z różnych stron Europy, w samym Monachium nie brakowało opiniotwórczych ośrodków i osób różnego pochodzenia. Artyści w inny sposób niż dotąd zaczęli spoglądać w siebie. Nie tylko w muzyce, ale także poprzez malarstwo poszukiwano rytmu, dynamiki, walorów koloru, duchowości. Abstrakcja stanęła na równi z dekoracyjnością i realizmem. Innowacyjność w podejściu do sprawy i sposobie myślenia - według mnie - wartościowość.

Przyznam się, że o malarzach wystawiających swoje prace w ramach "Złotej Rybki" dotąd nie słyszałam zbyt wiele. W opisie wystawy brakuje informacji o nich samych jak i o ich założeniach. Żałuję, że jest on tak ogólnikowy. Podobnie było w Wałbrzychu, gdzie wystawę można było zwiedzać na przełomie bieżącego i minionego roku.
Zatem o tym, co prócz Monachium faktycznie łączy grupę zebraną przez inicjatora wystawy, Jerzego Zajączkowskiego, z grupami już wymienionymi będziemy mogli się przekonać dopiero po zwiedzeniu ekspozycji.
Błękitni Jeźdźcy podkreślali różnorodność sposobów realizacji wewnętrznych dążeń twórców, i póki co ten mianownik wydaje się wspólny. Subtelne kompozycje Michaela Bibera zdają się ciekawie korespondować z nieco prymitywizującymi pracami Sibylli Dumke. Jednak co dalej...

Być może jestem nadto sceptyczna. Artyści pochodzący z Monachium z pewnością mogą odnosić się do swoich wielkich poprzedników, być może są też wartościowi sami w sobie.
Jednak z powodu owych lakonicznych danych, w których najważniejszą informacją zdaje się być krótkie odniesienie do prekursorów właśnie, a wiedząc jak wiele czynników wpływało na rozwój ich sztuki, powoduje moje wątpliwości, których rozwiania życzę sobie po otwarciu wystawy.