06-09-2011 20:56
![]()
Rozmowa z Małgorzatą Goliszewską, studentką Multimediów na szczecińskiej Akademii Sztuki, na co dzień zajmującą się fotografią analogową i filmem.
Kiedy postanowiłaś, że będziesz artystką? Postanowiłam? To nie tak, że postanowiłam. Wydaje mi się, że każdy człowiek jest artystą. Podobno jeśli zapytasz dzieci w przedszkolu, które z nich jest artystą, wszystkie podniosą ręce. Gdy tę samą grupę dzieci - tyle, że kilkanaście lat później - spytasz o to samo, to rękę podniosą nieliczne, najczęściej zbuntowane, ekscentryczne jednostki. Czy to znaczy, że z czasem uczymy się mieć mniejsze aspiracje, żeby przypadkiem się nie rozczarować? Lojalność wobec własnych pragnień przegrywa z racjonalnością i pragmatyzmem, praktycznością? Niestety, chyba tak. Z czasem chyba zaczynamy wierzyć, że nasze aspiracje niekoniecznie są naszymi możliwościami. Myślę, że ten potencjał do twórczego działania jest czymś, co od zawsze każdy z nas w sobie ma, ale niestety często pozwalamy go stłumić. Dlatego każdy jest artystą, a na pewno każdy kiedyś nim był. Ja zawsze starałam się w sobie ten potencjał pielęgnować i dlatego to pragnienie we mnie przetrwało. Twoja droga do Akademii Sztuki była jednak dosyć wyboista. Faktycznie, nie obyło się bez komplikacji. Wcześniej studiowałam filmoznawstwo, grafikę, a ostatecznie skończyłam rybactwo. Moim marzeniem zawsze było pójść na artystyczny kierunek. Ten pomysł nie podobał się mamie, starała się pchnąć mnie na bardziej praktyczną ścieżkę kariery. Zawarłyśmy układ: jeśli zdobędę "normalny zawód", mogę później iść na "te swoje studia". Miała pewnie nadzieję, że to "później" nie nadejdzie, że wyrosnę z tych marzeń. Postanowiłam być konsekwentna, nawet, kiedy miałam momenty załamania. Dlatego najpierw zostałam inżynierem rybactwa, a później postanowiłam dać sobie szansę. Umieściłaś siebie na liście priorytetów. To wcale nie przychodzi łatwo. Ale przynajmniej lekcja, którą wyciągnęłam pozwoliła mi wejść w ten nowy dla mnie rozdział życiowy z silnym postanowieniem, że teraz nie powinnam pozwolić sobie na zmarnowanie choćby jednego "nieważnego" dnia. Zwlekanie obrabowało mnie już ze zbyt wielu cennych sposobności. Mój zapał do pracy jest inny. Nie zniechęca mnie to, ile jeszcze muszę się nauczyć. Mam w sobie więcej motywacji, pozytywnej adrenaliny i podchodzę do wszystkiego z pełnym zaangażowaniem. Dlatego nieustannie dokumentujesz świat wokół siebie? Nie istnieje dla mnie nic ciekawszego, piękniejszego, zabawniejszego niż rzeczywistość, niż samo życie! Będąc uczestniczką i obserwatorką tej rzeczywistości, chcę ją pokazywać innym. To są zbyt niesamowite obrazy i chwile, by je trzymać tylko dla siebie. Nie musiałaś wyruszać daleko poza swoje cztery ściany, aby znaleźć temat prac. Po prostu skupiłam się na problemach aktualnych dla mnie osobiście. Dlatego jeśli moje prace stawiają jakieś pytania, to są to pytania, które w pierwszej kolejności postawiłam sobie. To, że bohaterami moich prac stali się członkowie mojej rodziny pokazuje tylko, że każda rodzina jest niewyczerpanym tematem inspiracji. Ale oczywiście wielkie znaczenie odegrała świadomość, że nie czuję się jeszcze wystarczająco pewnie, jeśli chodzi o twórcze poszukiwania w dziedzinach innych niż własne życie. Chciałam zacząć od czegoś, co rzadko się nie udaje. Twoje prace są faktycznie bardzo osobiste, dokumentują intymne fragmenty z życia twojego najbliższego otoczenia. Twoja rodzina nie wiedziała, że prace będą pokazywane w szerszym kontekście. Jak zareagowali, widząc siebie przefiltrowanych przez oko kamery? Mogę powiedzieć, że moja rodzina dała mi nieziemski depozyt zaufania. Podejmując w swoich pracach tematy często niewygodne dla moich bliskich muszę liczyć się z tym, że biorę na siebie ogromną odpowiedzialność. Jednak postanowiłam być wierna idei, że ponad płaszczyzną osobistych doświadczeń kryje się temat na tyle uniwersalny i mówiący o sprawach ważnych nie tylko dla mnie, że warto podjąć się jego realizacji. W jednej z prac (która - nie ukrywam- najbardziej mnie zainteresowała) w sposób dosyć przewrotny dokonujesz perspektywicznego oglądu własnej historyczności. Pokazujesz prywatną przestrzeń kobiet w twojej rodzinie przez pryzmat dziedziczonej, z pokolenia na pokolenie, skłonności do bałaganu. Chciałam pokazać intymny świat trzech kobiet - mój, mojej mamy i mojej babci - żyjących samotnie w swoich mieszkaniach. Sama byłam zaskoczona, jak bardzo pokazana na zdjęciach przestrzeń tworzy kontynuacyjny ciąg pewnych nawyków, przyzwyczajeń, upodobań estetycznych. Na pierwszym etapie przygotowywania tej pracy skupiłam się tylko na dokumentacji rzeczywistości i zupełnie niespodziewanie dla mnie samej zaczęłam wyłapywać na tych zdjęciach zaskakujące szczegóły. Np. każda z nas ma w swojej kuchni sztuczne owoce, a co dziwniejsze, wszystkie trzy trzymamy je w podobnym miejscu. Są też inne uderzające podobieństwa: gromadzenie różnych, estetycznie do siebie podobnych bibelotów; sposób, w jaki trzymamy w szafkach ubrania; kolorystyka wnętrz, no i oczywiście ten bałagan (śmiech). Zapytałam siebie: "jak to się stało, że w sposób tak nieświadomy i naturalny udało mi się przejąć po moich przodkach ich styl życia?" Generalnie, ktoś patrzący z boku na te zdjęcia i widzący trzy różne przecież mieszkania, które są tak bardzo do siebie podobne, możne pomyśleć, że ma do czynienia z trzema wariantami życia jednej i tej samej osoby. To dość porażające, bo przecież wydawało by się, że każdy z nas dokonuje wyboru sposobu swojego "bycia w świecie", każdy pragnie być oryginalny i niepowtarzalny. Pokazałam w dość ironiczny sposób, na ile ten wybór jest jednak zdeterminowany. Wystarczy rozejrzeć się po swojej kuchni, by zauważyć, że nie wszystkie nasze upodobania- a co za tym idzie, też opinie - pochodzą rzeczywiście od nas. Skłonność do bałaganu, tak jak inne "brzydkie" nawyki, są często częścią pewnego niewygodnego dziedzictwa. Możemy na nie reagować negatywnie albo zamienić to, co negatywne, w coś, co może stać się pełne znaczeń i symboliki. Kiedy wchodzisz do czyjegoś mieszkania, wydaje ci się, że poznajesz osobowość, charakter, styl życia gospodarza. Albo tak ci się wydaje. Bo dla twoich oczu została tu tak naprawdę wykreowana pewna społecznie akceptowalna rzeczywistość, czyli taka, którą można się pochwalić. Prawdziwe życie domu zostało schowane na ten czas do szafy, zamiecione pod dywan. Bałagan realnego życia głosi dopiero: "oto kim jesteśmy, oto jak żyjemy". Dlatego właśnie te prace eksponowałaś schowane w szafie? Pokazywanie swoich słabości jest krępujące. Człowiek całe życie uczy się, jak pokazywać światu najlepszy wizerunek swój i swojej rodziny. Niewygodne fakty chowamy głęboko przed światem. Ułomności i wady są jednak częścią prawdziwego życia i nie uciekniemy od nich. Dla mnie te prace, pokazanie tego bałaganu, było czymś wstydliwym. Wcale mnie nie cieszy mój bałagan w mieszkaniu i oczywiście chciałabym być bardziej schludna. Dlatego symbolicznie schowałam te fotografie do szafy. Tam jest ich miejsce. Leżą tam też schowane przed moją mamą, która nigdy nie wyraziła zgody na pokazanie tych prac. Ta lokacja jest też trochę przewrotnym skinieniem ku odbiorcy. Żyjemy przecież w świecie, w którym nic nie ciekawi ludzi bardziej niż czyjeś intymne życie, słabości i tajemnice. Ta szafa ma zachęcić do podglądania. Czy tego chcemy, czy też nie, pragnienie doskonałości odnosi klęskę? Niczego nie jest tak trudno się pozbyć, jak złych przyzwyczajeń. W moim życiu już chyba zawsze będą brudne naczynia, jestem z nimi genetycznie związana (śmiech). Małgorzata Goliszewska (ur. 1985r.) - studentka Multimediów na szczecińskiej Akademii Sztuki. Na co dzień zajmuje się fotografią analogową i filmem. Jej prace były pokazywane na Festiwalu poMorze Sztuki 2011- tożSAMOŚĆ w Szczecinie i Gdańsku. Film "Ubierz mnie" zdobył wyróżnienie w Konkursie Filmów Amatorskich kilOFF, towarzyszącym Międzynarodowemu Festiwalowi Filmowemu ARS Independent w Katowicach (14-19 czerwca 2011r.). Jej zdjęcia zdobyły też wyróżnienie na Organ Vide Festiwal w Chorwacji (19-21 maja 2011r.). Wszystkie prace artystki można zobaczyć na stronie internetowej goliszewska.blogspot.com Artykuł z numeru: [#11] 09/2011
komentarze
dzikuj piknie za zaspokojenie mojej ciekawoci :D
luxferrum06-09-2011 23:16:53
od tego jestemy :)
Pan SIC!06-09-2011 23:28:07 |
Wydawca: ATEKTURA/ Maciej Plater-Zyberk ul. Monte Cassino 25/2, 70-467 Szczecin Redaktor naczelna: Anna Tuderek
Redakcja Magazynu SIC! dziękuje za udzielaną pomoc prawną adw. Piotrowi Paszkowskiemu z kancelarii INTER PARES Adwokaci
sic.szczecin.pl | Webdesign i kodowanie: ATEKTURA/ |