Sobota - --
Niedziela - --
Poniedziałek - --

18-01-2012 10:34

Tym, którzy mają okazję wybrać się do Warszawy, polecam wystawę fotografii Wolfganga Tillmansa prezentowaną w Zachęcie. Jest to charakterystyczna ekspozycja, zaskakująca zwiedzającego przy każdym kroku.

Zachęca różnorodnością
Wystawa jest przekrojowa w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie obrabiane w żaden sposób zdjęcia pochodzą z różnych okresów działalności artysty. Są też zróżnicowane ze względu na poruszane nań tematy, jak i sposób prezentacji samego dzieła. Możemy zobaczyć "zwykłą" odbitkę przedstawiającą stół kuchenny przyklejoną taśmą bezpośrednio do ściany, jak i wielkoformatowy dyptyk w eleganckich, drewnianych ramach.
Ten ostatni przypadł mi do gustu najbardziej. Jest on wyeksponowany w dużej sali, z należytym odejściem - to pozwala na kontemplację niezwykle malarskiego, abstrakcyjnego obrazu. Jego kolory są tak głębokie, niebieskości tak przenikające, że reprodukcja tej pracy znalazła się na pulpicie mego komputera.
Momentami poruszający, momentami wręcz zabawny kontrast pomiędzy ujęciami - na przykład to niezwykłego wodospadu, to ulicznego tłumu - potęguje korespondencja między surowością ekspozycji a wnętrzem budynku Zachęty.

Ruchome obrazy
Zobaczyć możemy również będące swego rodzaju fotografią prace video. Kręcone z jednego ujęcia pokazują powtarzające się, niemalże mantryczne zjawiska. Mimo szybkiego tempa są tak rytmiczne, że faktycznie wydają się być jednym obrazem. Widzimy wznoszącą się i opadającą klatkę piersiową śpiącego psa lub taśmę produkcyjną, na której myty jest zielony groszek.

fot. Marta Garbaczewska
A co, jeśli nie Tillmans?
"Zachęta Ermutigung" otwarta jest do 29 stycznia, natomiast do 19 lutego zwiedzać możemy inną wystawę Narodowej Galerii Sztuki - wystawę Goshki Macugi. Mówi ona o cenzurze w sztuce po 1989 roku.
Znajdziemy tam m. in. listy do Andy Rottenberg: jedne są w formie urzędowych pism, inne - poetyckich elaboratów. Ale jest i krótka notatka na zwykłej pocztówce mówiąca bodajże: "Świnio, niech Cię meteoryt walnie w łeb, zobaczysz jeszcze jedną gwiazdę".
Imponujący jest wkład nie tylko artystki, ale i samej Zachęty. Można podziwiać jej otwartość, dystans i udostępnianie swoich archiwów - także tych, o których chciałoby się zapomnieć.

fot. Marta Garbaczewska
Szczerze polecam, w czwartki wstęp wolny.