Piątek - --
Sobota - --
Niedziela - --

05-07-2012 13:20


Więcej książek:
Chwilę po ukończeniu lektury drugiej książki Jerzego Byreckiego, obejrzałam francuski, już nie nowy film "99 franków". Inna forma i konwencja, inne przesłanie, temat ten sam - uwikłanie w świat reklamy. Uwikłanie nas wszystkich - twórców i odbiorców.

Słowem wstępu
"Prawdopodobnie super okazja" to druga, po "Wielkim Chrzcie Ziemi", książka Jerzego Byreckiego, szczecińskiego architekta, rozmiłowanego w sztuce i filozofii, który ukochał słowo i biegle nim włada.
Po ostatnią książkę Byreckiego nie sięgnęłam od razu. Ten urodzinowy prezent odczekał ponad trzy miesiące na półce. Codzienny pęd nie służy lekturze tej książki. Byrecki pisze w bardzo przystępny sposób, jednak rzeczy, o których pisze nie są już tak łatwe, jak język, którego w tym celu używa.

Przerwać owczy pęd
"Prawdopodobnie super okazja" to książka, która nas zatrzymuje. Część czyta się jak ewentualny scenariusz tvn-owskiej produkcji. Świat dużego miasta, pełnego ruchu i świateł. Bohaterowie pełni ekspresji, wciąż głodni i żądni. Zabawa, pieniądze, ambicje, blichtr i sława. Jakby inne życie to nie-życie. Szybko okazuje się jednak, że wykreowany w ten sposób przez Byreckiego świat, czemuś służy. Autor ze strony na stronę oferuje nam coraz głębsze zanurzenie się w refleksję. Namawia do zastanowienia się nad tym, czy to, co słyszymy i oglądamy jest prawdziwe, a raczej - czy mówią nam prawdę.

"... super okazja" to momentami rozmyślania o charakterze epistemologicznym i politycznym. W książce, którą Byrecki ukończył we wrześniu 2010 roku, fikcja wymieszała się z rzeczywistością. Znajdujemy odwołania do słów, które nie raz słyszeliśmy i czytaliśmy. Odnajdujemy i rozpoznajemy postacie z życia publicznego. Wszystko wydaje się nam nadal aktualne. Fabuła została zbudowana na wydarzeniach, które my jako czytelnicy już znamy. Jednak Byrecki zdaje się pytać, czy znamy o nich prawdę.

Stawianie pytań jest ważne, jednak czytając tę książkę zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest tak, że bez różnicy po której stronie staniemy, grozi nam to samo? Ślepy "owczy pęd".
Byrecki przekonuje do poszukiwania i zawierzenia sobie i innym, jednak nie wszystkim, i nie większości. Podążanie za miłością i prawdą jest w jego książce pójściem pod prąd.

Nic nie dzieje się przypadkiem
Tym, co porwało mnie w książce Byreckiego to zmienność losów bohaterów. Nie dla wszystkich los okazał się łaskawy, ale nikogo nie zatrzymał w miejscu. Wydaje się, że to najcenniejsza rzecz, którą możemy w życiu wygrać - to, że sami możemy się zmienić i że możemy z(wy)mienić świat, który nas otacza.

Nie tak dawno temu, w jednym z felietonów Marcin Meller zastanawiał się nad tym, aby rzucić to wszystko w cholerę i wynieść się w Bieszczady. Podobne metafory znalazłam zarówno w książce Byreckiego, jak i w filmie "99 franków" Jana Kounena.
Dla mnie to kwestia bardzo aktualna. Dojmująco odczuwam ten konflikt i z ciekawością pochyliłam się nad tym, co do powiedzenia mają panowie.

W "...super okazji" idyllą dla mieszczucha okazuje się życie wiejskie. W filmie Kounena, główny bohater wielkomiejskie życie zamienia na (prawie) bezludną wyspę. Okazuje się, że zmaganie z naturą, ciężka praca fizyczna oraz samotność, a może głównie samowystarczalność, są kuszące dla pracowników branży reklamowej.

Jednak tylko to i ogólna krytyka zjawiska jakim jest reklama i wszechobecny marketing oraz styl życia towarzyszący współczesnemu światu zachodniemu, to elementy wspólne dla książki Byreckiego i francuskiego komedio-dramatu.

Podczas lektury "...super okazji" miałam wrażenie, że zanurzam się w świat wartości, gdzie miłość jest drogą prowadzącą do poznania i prawdy. W tej książce natura wyzwala i oczyszcza. Pozwala się zdystansować, wyciszyć głosy z zewnątrz, i stworzyć miejsce na to, aby odnaleźć własną rację i szczęście.
"99 franków" podsuwa poniekąd podobne rozwiązanie... poniekąd. Daje alternatywę dla zatracenia się w świecie konsumpcji, jednak jest nią satysfakcjonująca... ułuda. Kounen zabiera głos na temat wyzwalającej siły miłości, tylko że według niego nie powinniśmy w nią wierzyć, tak jak nie powinniśmy wierzyć w przesłania reklam.

Dwóch panów ostrzega nas przed tym samym - przed zwodniczą kreacją współczesnego świata. Byrecki w swojej krytyce ocala dla nas przestrzeń prawdy, Kounen wydaje się jednak mówić, zgodnie z hasłem widniejącym na plakacie do filmu, że jeżeli myślisz, że masz wolny wybór to jesteś w błędzie. Byrecki wręcz namawia nas do tego, aby wierzyć. Kounen wiarę wyśmiewa.

Co robić?
Nic nie dzieje się przypadkiem, a wszystko co się wydarza ma swój sens. Wszystko co się wydarza ma także swoją przyczynę i skutek. Podejmując samodzielnie decyzje, ponosimy potem ich konsekwencje... To moje wyznanie wiary.

wyd. Angraf