30-06-2011 20:15
![]()
"Mężczyzna wrócił z obozu jenieckiego, spędził rok w Paryżu, wrócił do Polski i opowiadał dowcipy - tego nikt nie mógł zrozumieć", mówi Herwig Brätz i poważnie spogląda dookoła. Śmiech pośród młodych ludzi nagle cichnie.
Przed chwilą jeszcze stali na scenie i odgrywali niemieckojęzyczną inscenizację Teatrzyku Zielona Gęś Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Teraz, po dziewiątym i zarazem ostatnim przedstawieniu, aktorzy greifswaldzkiego teatru studenckiego StuThe rozmawiają z Herwigiem i Jolantą Brätz, którzy w 1983 r. przełożyli wspomniane teksty Gałczyńskiego na język niemiecki. Tłumacze wyjaśniają: w greifswaldzkiej inscenizacji brakowało politycznego komentarza, dotyczącego sytuacji powojennej w Polsce. Lukas Goldbach, reżyser, zabiera głos: "Chcieliśmy zobaczyć, gdzie znajdziemy punkt styczny z tym, co chcemy krytykować we własnym życiu". Sześcioro aktorów StuThe zgadza się z nim. Mówią, że świadomie wykreślili fragmenty tekstu, które pod względem treści wydawały się "za polskie". Polskojęzyczni znajomi próbowali wprawdzie wyjaśnić kilka politycznych aluzji Gałczyńskiego, wytłumaczyć parę historycznych czy literackich aspektów z Polski rodem; liczne uwagi przeszły jednak niezauważone i niezrozumiane. Mimo to motywacją przedstawienia Teatrzyku Zielona Gęś po niemiecku było m. in. by opowiedzieć niemieckiej publiczności coś o Polsce i polskiej kulturze. Premiera odbyła się w ramach festiwalu "PolenmARkT 2009". W ciągu dziewięciu przedstawień inscenizację StuThe obejrzało 400 widzów. Tłumacze jako motywację ich pracy wymieniają również kulturalną współpracę między Polakami i Niemcami. Herwig Brätz mówi: "Kiedy po ukończeniu studiów wróciliśmy z Polski do NRD, myśleliśmy, że możemy coś zrobić dla polsko-niemieckiej przyjaźni. Ale wówczas w teatrze w Rostocku powiedziano nam - bzdura, nie chcemy tego". Tłumacze musieli czekać prawie 30 lat, nim wystawiono spektakl Teatrzyku Zielona Gęś na niemieckiej scenie w Greifswaldzie. Większość widzów odebrała sztukę jako komiczną, śmiano się ze zwariowanych tekstów i działań. Czarna scenografia - skonstruowana jako pudło - i sposób grania, który wciąż przybierał abstrakcyjne formy, miały umożliwiać szukanie zasad, które kształtują też nasze dzisiejsze życie. Aktorzy StuThe chcieli przedstawić śmieszność życia codziennego tak, jak robił to Gałczyński, a przy tym zajęli się rolą absurdu w ogóle. Jan Holten, odtwórca roli psa Fafika, wyjaśnia: "Nie sądzę, żeby absurd istniał. Twierdzę nawet, że istnieć nie może, skoro nie udowodniono istnienia normalności". stuthe.de tłumaczenie: Judith Tiegs |
Wydawca: ATEKTURA/ Maciej Plater-Zyberk ul. Monte Cassino 25/2, 70-467 Szczecin Redaktor naczelna: Anna Tuderek
Redakcja Magazynu SIC! dziękuje za udzielaną pomoc prawną adw. Piotrowi Paszkowskiemu z kancelarii INTER PARES Adwokaci
sic.szczecin.pl | Webdesign i kodowanie: ATEKTURA/ |